Związki bywają różne – nie jest to stwierdzenie ani odkrywcze, ani nowatorskie. Relacje intymne w związkach również są różne; od partnerskich, po łóżkowe kłody. Mówi się o nieco śmielej o relacjach BDSM, stronach dominujących w związkach, jednocześnie pomijając lub wypowiadając się z pogardą o uległości. Czy aby na pewno słusznie?
Dominacja i uległość
A może uległość i dominacja? Całe piękno dominacji polega na tym, że strona podporządkowująca ma nad kim panować. I, o czym być może niewiele się myśli, strona zdominowana także czerpie przyjemność i satysfakcję ze swojego położenia – tak przynajmniej powinno to wyglądać, choć ten element potrafi umknąć niewprawnym dominatorom.
Jest to układ dwustronny, gdzie każda ze stron odczuwa zadowolenie z przyjętej roli w związku.
Uległość, a uleganie
Podporządkowanie partnerowi może być chwilową zachcianką, potrzebą poczucia tu i teraz, że jest się tą stroną słabszą, zależną, gotową do spełnienia każdego kaprysu. Prawdziwa, „pełnoetatowa”, uległość jest stałą potrzebą całkowitego oddania, bycia podporządkowaną.
Uległość = słabość
Tak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka, choć powyższa konkluzja zdecydowanie rozmija się z prawdą. Preferencje seksualne, w tym potrzeba bycia zdominowanym nie ma zbyt wiele wspólnego z postawą reprezentowaną na co dzień. W ciągu dnia możesz być świetnie zorganizowaną i zarządzającą zespołem kierowniczką działu dużej firmy, by w zaciszu własnej sypialni przedzierzgnąć się w niewolnicę, gotowa na spełnienie najmniejszej zachcianki swojego pana (który na co dzień wskakuje Ci pod pantofel, nie potrafiąc podjąć decyzji o wyborze krawata do koszuli).
Uległość, a własna godność
To, że jest się stroną uległą nie oznacza automatycznie wyzbycia się własnej godności, szacunku do siebie i poszanowania własnej osoby przez, chociażby, stronę dominującą. Jest to jeden z krzywdzących mitów dotyczących bycia tą uległą. Osoba uległa nie jest zabawką w rękach strony dominującej, co prawda wykonuje polecenia, godzi się na pewną dawkę bólu fizycznego lub upokorzenia w inny sposób własnej osoby, lecz powinno to odbywać się w ramach jasno wyznaczonych i zaakceptowanych przez obie strony granic. Uleganie w tym przypadku nie jest drogą do wyłącznego zaspokojenia potrzeb „Pana”, ale równocześnie ma prowadzić do własnego spełnienia.

Granice uległości
Wejście w relację dominujący-uległy wymaga dużego zaufania, a także chęci dialogu i otwartości obu stron. Nie powinno być czymś narzuconym jednostronnie – obie strony układy powinny czuć się w równym stopniu komfortowo i bezpiecznie. Dlatego też jeszcze przed przystąpieniem do takiej relacji ważne jest, aby dokładnie wszystko omówić, a nawet spisać. Tak, aby potrzeby i ograniczenia każdej ze stron były jasne dla tej drugiej i pozwoliły osiągnąć satysfakcjonujący kompromis, czyli taki zakres aktywności, który będzie w pełni akceptowalny przez oboje partnerów.
Potrzeba uległości
W zależności od preferencji osoby uległej, może być to zupełnie różny stopień zdominowania przez partnera. Dla niektórych wystarczającym będzie bezwolne wykonywanie poleceń, innych będzie nakręcało poczucie bezsilności spowodowane skrępowaniem ciała i otrzymaniem lekkiego bólu fizycznego (np. spanking), a ktoś inny bez ostrego upokorzenia słownego nie wyobraża sobie spełnienia. Wszystko pozostaje kwestią do ustalenia wewnątrz takiego związku.
Nie tylko w łóżku?
Dla większości par gra dominacji-uległości będzie wyłącznie pozostawała w sferze intymnej, nie rzutując na inne aspekty związku, organizację życia na co dzień. Są jednak pary, które z tego układu uczyniły swój styl życia i przełożyły go na swoją codzienność. Wszystko zależy tak naprawdę od was i waszych potrzeb w tym aspekcie.