Jaki wibrator jest, każdy widzi… a przynajmniej podejrzewa i co nieco przeczuwa. Dzisiaj chciałabym się z Wami podzielić doświadczeniami z jednym z przedstawicieli tego przyjemnego gatunku, jakim jest wibrator punktu G Bdesired Deluxe Curve od B Swish.

Wibratory punktu G

Stanowią osobną gałąź, wyrastającą z pnia wibrujących zabawek erotycznych. Ich charakterystyczną cechą jest zakrzywiona, czasem również spłaszczona główka. Ten kształt, w połączeniu z niezbyt dużym rozmiarem całego urządzenia nie jest przypadkowy, ponieważ punkt G znajduje się na przedniej ściance pochwy, kilka centymetrów za wejściem, dzięki czemu jego stymulacja tego typu wibratorem  wychodzi idealnie.

Punkt G wymaga intensywnej stymulacji, która nie zawsze jest możliwa do osiągnięcia podczas zbliżenia z partnerem, więc sięgnięcie po taki gadżet może zostać siłą sprawczą nowych doznań w sypialni.

Poza stymulacją punktu G, wibrator nadaje się także z powodzeniem do masażu łechtaczki i innych wrażliwych stref erogennych.

B Swish – Bdesired Deluxe Curve

To nieco ponad 10 cm przyjemności, którą można uświadczyć w kolorze różowym, niebieskim oraz czarnym. Mnie osobiście urzekła intensywnie niebieska wersja, która powiększyła moją kolekcję wibratorów. Masażer został wykonany z sylikonu medycznego w części służącej do penetracji oraz plastiku ABS wykańczającego uchwyt z przyciskami sterującymi. Prosty w utrzymaniu higieny, nawet zwykłą wodą z mydłem, za to dodatkowe nawilżenie, ze względu na sylikon, przy udziale lubrykantów na bazie wody.

Bdesired działa na baterie – co jest świetną informacją, jeśli tak ja mnie, zdarza Wam się zagubić w czeluściach szuflady kabel do ładowania sprzętów akumulatorowych. Zapasowe bateryjki jakoś łatwiej upolować 😉

Zabawka jest wodoodporna, więc spokojnie może urozmaicić relaksującą kąpiel…

Mały, ale wariat

Jest to pierwsze urządzenie kompaktowe, w które się zaopatrzyłam. Zakup został poczyniony w związku z planowanymi wakacjami – chciałam zabrać coś niewielkiego i dyskretnego do walizki, co dodałoby nieco pikanterii w zaciszu pokoju hotelowego. Do wyjazdu co prawda nie doszło (taki mamy klimat), ale gadżet został wykorzystany z powodzeniem.

Bardziej mnie zadowala podczas zabaw solo. 6 trybów wibracji zapewnia sporo wrażeń, szczególnie podczas stymulacji punktu G. Przełączanie trybów działania jest intuicyjne, a sama lokalizacja przycisków pozwala na łatwą obsługę w trakcie chwil ze sobą. O ile przy stymulacji punktu G odczuwam pełną satysfakcję, dla zaprawionej w zabawach z pełnowymiarowymi masażerami łechtaczki stymulacja maluszkiem jest jednak trochę za słaba, aby osiągnąć fajerwerki wielkiego finału, ale do subtelnego pobudzania w trakcie gry wstępnej pasuje idealnie.

Skoro jesteśmy w temacie gry wstępnej… Uwielbiam, gdy używamy go również do pobudzania moich piersi, za to moja „brzydsza połówka” odkryła przyjemność płynącą z pozytywnych wibracji wprost przez jądra. Jest to jedyny wibrator z dotychczasowej kolekcji, który sprawia nam obojgu przyjemność podczas preludium łóżkowych zmagań.

Zaletą jest również czas działania. Przy użytkowaniu wyższych trybów musiałam się trochę napracować, by wyczerpać baterie. Nie mogę również narzekać na głośność, jest na tyle dyskretny, że nie słychać go w pomieszczeniu obok, niestety nie spotkałam do tej pory w 100% cichego wibratora, który byłby niesłyszalny w tym samym pokoju.

Jednym słowem – polecam

Tym, które szukają pierwszego wibratora, ponieważ jest to na tyle prosta i przyjemna prosta forma stymulacji, która po zaspokojeniu pierwszej ciekawości, zapewnieniu nowych bodźców, będzie dobrym punktem odniesienia do szukania kolejnych, mocniejszych wrażeń. Dla tych, które już posiadają wibratory większego kalibru lub rozczarowały się innymi kompaktami, będzie to również dobry i solidny wybór na urozmaicenie kolekcji. Fajnie jest też mieć po prostu zabawkę dedykowaną do stymulacji punktu G.

Author

Write A Comment